Historia Mystek, niewielkiej wioski przycupniętej nieoopodal Targowej Górki i silnie powiązanej z większą sąsiadką zarówno w przeszłości, jak i teraz nie jest interesująca. Zajmujące są natomiast losy ludzi władających wsią oraz ich gości – postaci nietuzinkowych, o których warto pisać i warto pamiętać. Dziś opowiem o dwóch z nich, powstańcu listopadowym Karolu Karśnickim i włoskim kompozytorze Arrigo Boito.
Ten rozkoszny ongiś pałac wyszedł prawdopodobnie spod ręki Stanisława Hebanowskiego (fot. Piotr Michalak)
Ceglane okna
Na początku jednak skreślę kilka słów o pozostałościach mystkowskiego dworu, nie tego pierwszego, który pamięta odwiedziny muzyków i pisarzy, ale jego następcy. Jest on o tyle interesujący, że zbudowano go najprawdopodobniej dla Karłowskich, choć wieś należała podówczas do Karśnickich. Pomimo że dwór zbudowano w roku 1877, w ostatnich latach władania Karśnickich, wydaje się mało prawdopodobne, by ówczesna właścicielka, Tekla, u schyłku życia zdecydowała się na takie przedsięwzięcie. Miały na to wpływ dwie okoliczności – Karol Karśnicki nie żył już od siedmiu lat, a po jego śmierci życie w Mystkach jakby ustało, oraz podeszły wiek jego żony, która na dodatek kilka lat po śmierci męża przeniosła się do Poznania, wskazując w testamencie jako jedynego spadkobiercę dzierżawcę dóbr mystkowskich, Stanisława Karłowskiego. Zapewne to zatem Karłowski zamówił projekt u wziętego architekta, Stanisława Hebanowskiego, i zapłacił za realizację. Po dziś dzień wiele dworów i willi, które wyszły spod jego ręki, stoi w Wielkopolsce, a Mystki należy najprawdopodobniej liczyć w ich poczet. Zaprojektował Hebanowski parterowy przeważnie dwór-willę w stylu renesansu francuskiego kryty dachem czterospadowym, z dużą wnęką wejściową na osi. Budowla stoi w parku o prawie czterohektarowej powierzchni, dziś zapuszczonym i nieładnym.
Czy doczekamy się przywrócenia siedzibie rodu Karłowskich dawnej świetności? (fot. Piotr Michalak)
Obecny dzierżawca stara się obiekt utrzymać w takim stanie, by można było przywrócić jego dawny urok, choć wyłożone czerwoną cegłą okna robią nieco upiorne wrażenie.
Szablą i retortą
Przy kościele św. Michała w Targowej Górce stoi rodzinny grobowiec Karśnickich. Spoczywa w nim bliski przyjaciel Piotra Wysockiego Karol Karśnicki, zasłużony działacz społeczny słynny w swoich czasach w całej Wiekopolsce. Dziś mało kto pamięta o jego czynach, ze szkodą raczej dla nas samych niż Karśnickiego, który miejsce w historii ma już zagwarantowane. Uważny czytelnik zapewne pamięta, że kilka słów już Karśnickiemu poświęciłem przy okazji wizyty w Targowej Górce.
Karol Karśnicki urodził się w dość odległym Wieluniu, w roku 1806, i jak prawie każdy młody szlachcic zdecydował się na karierę wojskową. W 1824 zakończył edukację w Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie, gdzie zaprzyjaźnił się z Piotrem Wysockim. Nic zatem dziwnego, że kilka lat później wziął udział w zawiązaniu tajnego sprzysiężenia i szybko stał się jedną z głównych jego postaci. Odznaczył się podczas walk powstańczych, za co otrzymał Złoty Krzyż Virtuti Militari. Zmuszony do emigracji, rozpoczął w Paryżu studia w Szkole Centralnej, którą opuścił z dyplomem inżyniera chemika ze specjalnością w zakresie metalurgii. Nie wiadomo, czy już wtedy zdecydował o zmianie metod walki o wolną Polskę, czy stało się to dopiero po powrocie do gospodarnej i pragmatycznej Wielkopolski. Szybko zyskał uznanie w Europie jako wybitny fachowiec, a król Francji, Ludwik Filip I, odznaczył Karśnickiego orderem Legii Honorowej. Sukcesy zawodowe to jednak nie wszystko. Po latach wygnania zatęsknił Karol za ojczyzną. W czasie podróży na Śląsk oraz do Wielkopolski poznał swoją daleką kuzynkę Teklę. Miłość zapewne stała się impulsem do powrotu do kraju. Po uzyskaniu pruskiego obywatelstwa za pieniądze zarobione we Francji nabył majątek w Mystkach, gdzie zamieszkał wraz z młodą żoną. Niemal natychmiast rzucił się w wir życia społecznego, gospodarczego i naukowego Wielkopolski. To właśnie dzięki działalności popularyzującej chemię rolniczą wśród ludności wiejskiej i aktywnemu uczestnictwu w pracach Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (w latach 1860-1862 był prezesem Wydziału Przyrodniczego) i Towarzystwa Pomocy Naukowej im. Karola Marcinkowskiego zapisał się złotymi zgłoskami w historii Wielkopolski. Nie sposób tu wymienić wszystkich jego inicjatyw służących budowie nowoczesnej, silnej gospodarki regionu, zdolnej konkurować z pruską machiną. Dość powiedzieć, że był inicjatorem wydawania książek o rolnictwie przeznaczonych dla chłopców, postulował zakładanie dla potrzeb rolnictwa chemicznych i meteorologicznych stacji doświadczalnych, popierał wyszukiwanie uzdolnionej młodzieży i nakłanianie jej do nauki w szkole realnej. A to zaledwie kilka z jego wielu przedsięwzięć społecznych. O wielkości Karola Karśnickiego świadczy jeszcze jedna cecha. Pomimo politechnicznego wykształcenia i umiłowania techniki doceniał wagę kultury. Nie będąc samemu uzdolnionym, gościł w swoim domu artystów, starając się stworzyć im warunki do nieskrępowanej działalności twórczej. Wśród najznamienitszych wymienić trzeba Władysława Syrokomlę, Józefa Ignacego Kraszewskiego i Lucjana Siemieńskiego, a przede wszystkim przyrodniego brata żony, jednego z najwybitniejszych kompozytorów europejskich i autorów librett operowych drugiej połowy XIX i początku XX wieku, Arrigo Boito. Niestety, te wizyty ustały w roku 1870, kiedy to Karśnicki umiera nie zostawiwszy potomka.
Z ziemi włoskiej do Polski
Nie wiemy, czy Józefina Radolińska odwiedziła córkę Teklę Karśnicką w Mystkach, na pewno jednak bawiła w słonecznej Italii. W atmosferze lekkiego skandalu zakochała się tam bowiem niemłoda już rozwódka w przystojnym malarzu, Sylwestrze Boito, i całkiem straciła dlań głowę. W poślubieniu go nie przeszkadzał jej brak miłości ze strony ognistego Włocha, a nawet jego jawnie deklarowana interesowność. Nic dziwnego zatem, że gdy czar pierwszych uniesień prysł, rozpadło się także polsko-włoskie małżeństwo. Jednak nie było ono bezowocne. Z tego burzliwego związku narodziło się dwóch synów, z których jeden to Arrigo Boito. Ten godny adwersarz Verdiego odwiedził Mystki trzy razy. Pierwszy raz po to, by uciec od paryskiego zgiełku, potem zaś głównie dla poprawy swoich spraw pieniężnych, ale także w poszukiwaniu natchnienia. Zachwycił go wielkopolski krajobraz, a w naszej jesieni znajdował melancholię, której nie mogły dostarczyć mu południowe krainy. Z tej melancholii właśnie zrodziły się wiersze i poematy napisane w Mystkach. Tutaj także snuł plany Nerona, jednej z dwóch swoich największych oper, pracował nad librettem do Hamleta, komponował Ifigenię w Taurydzie, niezachowaną Symfonię in la, a także rozkoszował się lekturą Fausta Goethego, co zapewne nie pozostało bez wpływu na prace przy największym dziele – Mefistofelesie (tańczy się tam oberka!). Ale jego związki z Polską nie ograniczają się tylko do kilkumiesięcznych odwiedzin i przyjmowania materialnego wsparcia od przyrodniej siostry. Bardzo aktywnie włączył się podczas pierwszej wojny światowej w prace włoskiego komitetu Pro Polonia, lobbującego na rzecz odbudowania narodowego i kulturalnego naszej ojczyzny, poza tym utrzymywał żywe kontakty z Polską także po śmierci Karola Karśnickiego, gdy ustały jego wizyty w Wielkopolsce. Korespondował z Kraszewskim, był członkiem honorowym Muzeum Narodowego Polskiego w Rapperswilu, założonego w 1870 roku przez Władysława Platera. Chwalebnym dokonaniem Arrigo Boito było odzyskanie z rąk prywatnych urny z sercem Tadeusza Kościuszki, która wówczas znajdowała się w Lugano, a którą przekazał rapperswilskiemu muzeum. Warto tu także wspomnieć, że jest on tłumaczem Mazurka Dąbrowskiego na język włoski i wielkim amatorem twórczości Krasińskiego, zwłaszcza jako komentatora Nie-Boskiej Komedii. Spod jego pióra wyszło także tłumaczenie Pana Tadeusza, fragmentów IV części Dziadów i wielu wierszy na stałe goszczących w naszym narodowym kanonie poetyckim. Aż dziw bierze, że ten wspaniały artysta nie jest należycie doceniany przez nas, którzy potrafimy doszukiwać się polskich korzeni nawet u przeciętnych piłkarzy grających w podrzędnych klubach.
Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o jednym. Wakacje to czas wyjazdów i większość z nas stara się wówczas odwiedzić jakieś dalekie, urokliwe zakątki, gdzie można w ulubiony sposób odpocząć. Niestety nie dane mi było spotkać ludzi, dla których historia Mystek nie stanowi tajemnicy, dlatego wyjątkowo za podstawowe źródło informacji nie posłużyły mi rozmowy, ale opublikowana już praca zbiorowa pod tytułem Stąd mój ród. Historie naszych rodzin, pod redakcją Jerzego Osypiuka. Na szczęście spotkałem osoby, które umożliwiły mi spacer po zamkniętym parku i pozwoliły sfotografować dla Państwa mystkowski dwór.
Piotr Michalak