Działania zbrojnego podziemia w latach 1945-1946 cz.1
Od początku lata 1945 roku prawie całą uwagę wrzesińskich organów bezpieczeństwa pochłaniały działania niepodległościowego podziemia zbrojnego. Prawdopodobnie chodziło o jedną grupę, przez wrzesińskie organa MO i UB konsekwentnie nazywaną „bandą”, używającą kryptonimu „Zielony Trójkąt”.
W ostatniej dekadzie czerwca 1945 doszło do trzech akcji przypisywanych przez MO „bandzie podającej się za AK”. Po czynnościach śledczych organa MO wyrażały opinię, że „sądząc z zachowania się tej bandy, chodzi o jakąś rozbitą grupę AK, przesuwającą się ze wschodu. Nie jest wykluczone, że banda ta znajduje oparcie wśród ludności miejscowej, na co wskazywałby fakt, że są oni dobrze poinformowani przed rozpoczęciem napadu o tych wszystkich szczegółach, które są niezbędne do przeprowadzenia akcji, a co nie byłoby możliwe bez informacji ze strony miejscowej ludności. Nie ujawniono dotychczas czynnego udziału elementu miejscowego w bandzie samej”. Ta opinia MO (a nie UB!), nieoparta wtedy jeszcze na żadnych konkretach, okazała się trafna. Wymieniona grupa AK składała się w pewnej części z pochodzących z Wołynia przesiedleńców osadzonych w Sędziwojewie i okolicznych wsiach oraz z tzw. „bieżeńców”, czyli członków AK uciekających stamtąd przed represjami band Ukraińskiej Powstańczej Armii. Znaleźli oni oparcie nie tylko informacyjne, lecz także „akcyjne” wśród miejscowej ludności.
Przedwojenna i przez kilka lat powojenna siedziba powiatowej Komunalnej Kasy Oszczędności (banku) przy ulicy Warszawskiej, miejsce napadów w 1945 i 1948 roku. W kolejnych latach siedziba NBP, dziś BZ WBK
O pierwszej akcji zbrojnego podziemia 22 czerwca 1945 roku starosta wrzesiński donosił wojewodzie poznańskiemu: „Niniejszym melduję, że w dniu dzisiejszym został dokonany napad rabunkowy przez członków AK na Komunalną Kasę Oszczędności powiatu wrzesińskiego we Wrześni [obecnie siedziba WBK przy ulicy Warszawskiej 17]. Przebieg zajścia był następujący: O godzinie 13.25 po zamknięciu kasy zjawili się w lokalu KKO powiatu wrzesińskiego dwaj osobnicy w cywilnych ubraniach z zamiarem złożenia do depozytu tejże kasy pewnej kwoty pieniężnej. W tym czasie służbę w kasie pełnili tymczasowy kierownik KKO Kizierowski Sylwester oraz kasjer Frydrychowicz Ludwik. Na zapytanie przy drzwiach wejściowych, gdzie mają swoje miejsce zamieszkania, oświadczyli, że pochodzą z Jarocina i że jest im dogodniej ulokować pieniądze we Wrześni. Po wejściu do lokalu kasy sterroryzowali obu urzędników kasy krótką bronią palną, odebrali klucze od skarbca, z którego zabrali około 500 000 złotych. Następnie zamknęli obydwu urzędników kasy w skarbcu, pozostawiając klucze na stole biura wraz z dwoma kartkami adresowanymi do Urzędu Bezpieczeństwa, w których zaznaczają, że zabrane pieniądze mają służyć na dozbrojenie armii podziemnej, a pozostałe drobne pieniądze pozostawiają na dozbrojenie Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej i że, o ile nie zmienią swego postępowania, to zostaną zabrani do podziemia. Podobny [drugi, a właściwie chronologicznie pierwszy] wypadek napadu miał miejsce w dniu 20 bm. na posterunek Milicji Obywatelskiej w Strzałkowie, z którego zabrano całkowite uzbrojenie, znajdujące się na posterunku. O dokonanym napadzie posterunek Milicji Obywatelskiej zrobił po raz pierwszy doniesienie w dniu dzisiejszym Śledztwo w powyższej sprawie przeprowadza Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa”.
Trzeciej akcji dokonano w nocy z 26 na 27 czerwca na mleczarnię w Podwęgierkach, skąd zabrano 15 tysięcy złotych gotówki oraz rowery, aparat fotograficzny, walizki itp. wartości około 10 tysięcy złotych, „na które wystawiono pokwitowanie jako AK”. Ta sama grupa jeszcze w lipcu dokonała dwóch akcji. 7 lipca w Sokolnikach grupa uzbrojonych w broń automatyczną ludzi, częściowo w polskich mundurach wojskowych, częściowo po cywilnemu dokonała napadu na mleczarnię. Oprócz gotówki i różnych przedmiotów zabrała także 60 kg masła i 30 kg sera. Ta sama grupa dokonała następnie napadu na agencję pocztową w Sokolnikach i na miejscowego rolnika zabierając mu dwa konie. W nocy z 20 na 21 lipca przypuszczalnie ta sama grupa napadła na gorzelnię w Gorazdowie i zabrała 500 litrów spirytusu. We wszystkich przypadkach „banda ulatniała się bez śladu”.
Prawdziwym wstrząsem dla wrzesińskich służb bezpieczeństwa okazało się wydarzenie z 13 lipca 1945 roku. W dniu tym w raporcie specjalnym do WUBP podpisanym przez por. Kazimierza Szyllera napisano: „W nocy z 12 na 13 nieznani osobnicy z pomnika wystawionego ku uczczeniu ARMII CZERWONEJ ściągnęli gwiazdę i w miejsce jej powiesili sztandar biało-czerwony. Śledztwo w tej sprawie wszczęło NKWD [!], Milicja Miejska i Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego we Wrześni”. Następnego dnia (14 lipca) kolejny raport w tej sprawie podpisał Szyller już jako kierownik PUBP we Wrześni (Stefan Machnicki na razie tylko przestał pełnić tę funkcję). W raporcie napisano, że „…sztandar biało-czerwony okrywał pomnik prawie w całości. Wyżej wymieniony pomnik znajduje się we Wrześni na skrzyżowaniu ulic Szkolnej-Żwirki Wigury. Na przeciwległym narożniku znajduje się gmach Powiatowej Milicji Obywatelskiej, przy którym stoi posterunek mniej – więcej 40 m od pomnika i ma pole widzenia na ww. pomnik. W tej sprawie przesłuchaliśmy cały szereg świadków, mimo to nie osiągnęliśmy rezultatu. Powiatowa Milicja przesłuchała w powyższej sprawie 4 pełniących służbę posterunkowych: 1. Guzenda Ignacy, 2. Marciniak Władysław, 3. Nawrocki Tadeusz, 4. Gendek Jan. Wymienieni pełnili służbę w nocy zajścia, lecz nic nie spostrzegli, obecnie będą przez nas [tzn. UB] przesłuchani”. Prawdopodobnie chodziło o pierwszy pomnik o innej bryle. Ten, który stał przez 45 lat, został odsłonięty w listopadzie 1945 roku przy ulicy, która na mocy uchwały Miejskiej Rady Narodowej we Wrześni z 7 września 1945 została nazwana ulicą Armii Czerwonej.
Na początku sierpnia starosta wrzesiński w raporcie za lipiec 1945 roku do wojewody napisał: „Dotychczasowy kierownik Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa ppor. Machnicki Stefan został wraz z dwoma dalszymi członkami tegoż urzędu z niewiadomych mi bliżej przyczyn przez Komendę Wojewódzką przyaresztowany i odtransportowany do Poznania. Od tego czasu kierownictwo objął ppor. [Kazimierz] Szyller. Jakkolwiek o współpracy na razie mówić nie można, stosunki miedzy Urzędem Bezpieczeństwa a Starostwem układają się w tej chwili znacznie lepiej”. Trudno powiedzieć, czy te aresztowania miały jakiś związek ze sprawą pomnika, czy była to przypadkowa zbieżność dat.
Śledztwo dotyczące pomnika początkowo dawało sprzeczne rezultaty. PUBP najpierw nie mógł zorientować się, kim jest organizator różnych akcji, występujący pod pseudonimem „Marynarz”. Pierwszych aresztowań w tej sprawie dokonano po 20 lipca. Byli to czterej mężczyźni w wieku od 16 do 25 lat, mieszkańcy Sędziwojewa. W raporcie UB z tego okresu „Marynarz” identyfikowany był z „ukrywającym się Wesołowskim Leonem, który jest AK-owcem (…) organizatorem napadów”. Po 25 lipca aresztowano dalszych czternastu mężczyzn w wieku od 18 do 48 lat, trzech mieszkańców Bierzglina, trzech z Sędziwojewa, pięciu z Gutowa Małego i dwóch z Gutowa Wielkiego, po jednym z Broniszewa i Wrześni. Przesłuchania doprowadziły UB do stwierdzenia, że są oni członkami organizacji podziemnej (nazywanej przez UB „bandą”). W wyniku zeznań aresztowanych UB stwierdziło, że „dowódcą nie biorącym czynnego udziału w napadach był Najrzał Lucjan z Wrześni, jego wykonawcą zaś był Wesołowski Leon z Gutowa Małego, będący rzekomo porucznikiem. Zadaniem bandy była walka z Rosjanami i organami bezpieczeństwa”. Lucjan Najrzał (urodzony w 1921 roku, zamieszkały we Wrześni przy ulicy Szkolnej 14) zatrzymany został 31 lipca 1945 roku na dworcu w Gnieźnie. W meldunku UB o jego aresztowaniu napisano: „Oskarżony jest o dowodzenie bandą AK, występującą pod nazwą >Tygrys<. Aresztowany, będąc dowódcą, nie brał żadnego czynnego udziału w napadach, występował pod pseudonimem >Marynarz<”. To właśnie organizacji podziemnej „Tygrys” przypisano akcję z pomnikiem Armii Czerwonej. Proces tej grupy odbył się w październiku 1945 roku. Starosta wrzesiński pisał wówczas do wojewody o likwidacji „szajki [!], która dokonała szeregu napadów bandyckich oraz uszkodziła nowo pobudowany pomnik poległych bohaterów Armii Czerwonej.[…] Członkowie tej szajki zostali w ubiegłym tygodniu skazani przez Sąd Specjalny na długoletnie więzienie, a 7 z nich na karę śmierci. Aczkolwiek sprawiedliwe [zdaniem starosty], to jednak – zdaniem opinii tutejszego społeczeństwa – zbyt surowe i bezwzględne wyroki nie wywołały zadowolenia, którego należało raczej oczekiwać, po uwolnieniu społeczeństwa od tak niebezpiecznej szajki.
Marian Torzewski
Tekst został stworzony w 2010 roku i ukazał się w Przeglądzie Powiatowym nr 71.