Początki Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa

2010-03-09

  • zdjęcie

Pierwsze lata Polski Ludowej (1945-1950)

Milicję Obywatelską powołał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego 7 października 1944 roku. Wrzesińskie miejskie struktury milicji zaczęły organizować się już w dniu wyzwolenia miasta spod okupacji hitlerowskiej przez wojska radzieckie, to znaczy 22 stycznia 1945 roku.

  • dom

W tym budynku przy ulicy Warszawskiej 26 mieściła się pierwsza siedziba UB

Pierwszym komendantem wrzesińskich miejskich struktur milicji był Piotr Węglewski. Dość prędko, bo już w na początku lutego 1945 roku, zorganizowano Komendę Powiatową Milicji Obywatelskiej. Pierwszym jej komendantem został „oddelegowany z Lublina” podporucznik Smoliński. Wraz z nim przybyło do Wrześni z tzw. Polski Lubelskiej, czyli ziem polskich wyzwolonych spod okupacji hitlerowskiej już w 1944  roku, wielu milicjantów. Stanowili oni zdecydowaną większość stanu osobowego MO w pierwszych miesiącach 1945 roku. Na początku lutego wrzesińska MO liczyła 617(!) funkcjonariuszy, w końcu tego miesiąca 587, w połowie marca 324, w końcu tego miesiąca 267. Poprzez kolejne redukcje do połowy kwietnia 1945 roku KPMO osiągnęła „przewidziany etat”, liczący około 100 funkcjonariuszy w powiecie. Od marca 1945 roku nowym komendantem powiatowym był także „oddelegowany z Lublina” podporucznik Dutkiewicz. Komenda Powiatowa MO od początku mieściła się w dawnym gmachu miejskim u zbiegu ulic Staszica i Szkolnej (później Armii Czerwonej), poza tym funkcjonował posterunek miejski MO i pięć posterunków gminnych. W marcu 1945 roku komendantami MO w gminach byli: w Borzykowie Antoni Konopka, w Miłosławiu Bolesław Kowalski, w Strzałkowie Zygmunt Ochotny, w gminie Września-Północ Sylwester Pruchniewicz, w gminie Września-Południe Władysław Gawlak.

Wiosną 1945 roku Komenda Powiatowa dysponowała w samej Wrześni 43 milicjantami, w tym 30 w grupie operacyjnej, skoszarowanej według zasad wojskowych, oraz 13 osobami personelu. Wrzesiński posterunek miejski miał czterech milicjantów, posterunki w Strzałkowie i Miłosławiu po 15 wraz z personelem, posterunki w Marzeninie, Borzykowie i Kaczanowie po 6 milicjantów. Na początku maja milicja dysponowała 116 karabinami KBK (w końcu miesiąca 190 karabinami i jednym rkm) i dwoma pistoletami. Tylko 70% milicjantów miało mundury, brakowało też butów i czapek. Poziom wykształcenia większości był niski, analfabetów co prawda nie rejestrowano, ale w Komendzie Powiatowej na przykład było dwóch funkcjonariuszy – jak to określano – „małopiśmiennych”, a pięciu chodziło do szkoły dokształcającej. Dbano o szkolenie polityczne milicjantów poprzez pogadanki i czytelnictwo gazet oraz wykonywanie gazetek ściennych. Do milicji wstępowali nierzadko ludzie nieodpowiedni, stąd brały się kłopoty dyscyplinarne, czasem poważne. I tak na przykład 21 maja 1945 roku z Komendy Powiatowej zdezerterowało czterech mieszkających tam milicjantów. Z kolei 30 maja pociągiem o 14.00 w trybie dyscyplinarnym odwiezionych miało zostać do dyspozycji Komendy Wojewódzkiej MO w Poznaniu sześciu wrzesińskich funkcjonariuszy. Konwojowało ich dwóch innych milicjantów. W drodze do Poznania (przez Gniezno) na stacji kolejowej Marzenin konwojowani zbiegli. Zarządzono pościg, w czasie którego jeden z dezerterów został zabity, drugi ciężko ranny zmarł później, pozostałych ujęto i odstawiono do dyspozycji UB we Wrześni. W tych okolicznościach pijaństwo funkcjonariuszy, a nawet wykrycie przez posterunek MO w Borzykowie nielegalnej gorzelni prowadzonej przez milicjanta z Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu nie były problemami najtrudniejszymi. Jednak, jak komentował komendant Powiatowy, stan dyscypliny wśród milicjantów stale się poprawiał, choć w końcu maja znów trzeba było ukarać dyscyplinarnie dwóch z nich za samowolne opuszczenie koszar, a jednego za spanie na posterunku.

Latem 1944 roku powołany został przez KRN Urząd Bezpieczeństwa Publicznego – UBP, nazywany w skrócie UB. Od 1 stycznia 1945 roku podlegał on Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego w utworzonym właśnie tzw. Rządzie Tymczasowym (powstałym z przekształcenia PKWN). W końcu stycznia 1945 roku przybył do Wrześni Stefan Machnicki. Zameldował się u komendanta wojennego (z Armii Czerwonej) i rozpoczął organizowanie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, którego został pierwszym kierownikiem. Siedziba PUBP mieściła się wtedy w budynku przy ulicy Warszawskiej 26. W raporcie do WUBP szef PUBP pisał o komendancie wojennym: „wszystkie składy uważa za niemieckie i [z tego powodu] przekazuje je Armii Czerwonej. Drukarni miejskiej nie pozwala uruchomić, a nawet megafony pozabierał (…), rekwiruje wszystkie środki żywności. Miasto jest w ogóle bez środków do życia (…), przejął także duży magazyn mundurów SA”.

W marcu 1945 roku wrzesiński UB przeniósł się do willi Uliszewskich przy ulicy Fabrycznej 36. Jego stan kadrowy wynosił już w lutym 19 osób łącznie z obsługą,  a oprócz tego dysponował on aż 25 informatorami. W następnych miesiącach agentura UB rosła, w końcu kwietnia osiągnęła liczbę ponad 90 agentów i informatorów w powiecie. Stan ten utrzymywał się w następnych miesiącach, w 1946 roku wzrósł do około 120 i rósł w następnych latach. „Rozpracowywano” obiekty gospodarcze, instytucje (np. starostwo), partie polityczne (włącznie z PPR) i inne organizacje. UB posiadał tam swoich informatorów, inwigilował różnego rodzaju środowiska, śledził też pojedyncze osoby. Był nawet informator w szeregach MO. Informatorzy mieli swoje pseudonimy, a założone sprawy kryptonimy. Sami funkcjonariusze UB okazywali się czasem nielojalni wobec własnego organu, podobnie było z informatorami, którzy czasem dekonspirowali się w stanie upojenia alkoholowego, twierdząc, że „nikogo się nie boją”. Trudno określić ilu funkcjonariuszy, a także ilu agentów i informatorów wykonywało swą pracę z pobudek ideologicznych. Niektórzy informatorzy byli werbowani – jak to określano – „na uczuciach patriotycznych”, jednak oni okazywali się często w swych działaniach nieskuteczni i po pewnym czasie odmawiali dalszej współpracy. Znaczna część czyniła to dla ułatwienia sobie „kariery”. Bardzo częsty werbunek odbywał się na podstawie tzw. materiałów kompromitujących. Był to po prostu szantaż za pośrednictwem informacji natury obyczajowej, dotyczących drobnych wykroczeń kryminalnych, nielegalnego posiadania broni, przynależności do różnych organizacji przed wojną czy podejrzanych zachowań w czasie okupacji hitlerowskiej. Informatorami były osoby z różnych środowisk, czasami o znanych wówczas nazwiskach.

Nie najlepiej układała się wtedy współpraca UB z MO. UB czuł się zwierzchnikiem i kontrolerem MO. W raportach do WUBP w Poznaniu kierownik wrzesińskiego UB pisał: „jak dotąd Milicja zachowuje się bez zarzutów”, ale w innym raporcie krytykował komendanta powiatowego MO: „Powiatowa Milicja Obywatelska, której komendantem jest ppor. Dutkiewicz, z partią tą [tzn. PPR] nie współpracuje”, w kolejnym raporcie: [Komendant] za mało współpracuje jednak z nami [tzn. z UB], za mało interesuje się swoimi milicjantami, których po części dobrze nie zna, lekceważy sobie współpracę z nami w wysokim stopniu”. Być może ta krytyka przyczyniła się do zmiany na stanowisku komendanta powiatowego MO – w połowie czerwca ppor. Dutkiewicza zastąpił por. Marian Knapik. UB dysponował bardzo dobrymi, jak na ówczesne czasy, samochodami – dobrej marki i w dobrym stanie technicznym. Stawały się one, a być może też sami funkcjonariusze, obiektami napaści i rabunku, czasami skutecznego. Urząd miewał też problemy z niektórymi swoimi funkcjonariuszami – na początku lipca „zatrzymany został funkcjonariusz UB […] za gwałt na aresztantce”. Powiatowy komendant MO pisał z kolei o funkcjonariuszach urzędu do starosty: „Młodzi i niedoświadczeni, uważający się za przełożonych milicji, wprowadzają tylko ferment w społeczeństwie, nadużywając zaś swej władzy w wielu wypadkach przeszkadzają w wykonywaniu czynności służbowych funkcjonariuszom milicyjnym. Między obywatelami zaś uważani są za gestapo, siejąc strach i obawę".

 

Marian Torzewski

Tekst został stworzony w 2010 roku i ukazał się w Przeglądzie Powiatowym nr 68.