Niemcy we Wrześni i powiecie wrzesińskim w czasie okupacji hitlerowskiej 1939-1945 - cz. 2

2011-03-18

W połowie 1941 roku żywioł niemiecki we Wrześni i powiecie przedstawiał się następująco: na wsiach w gospodarstwach osiedlono 676 rodzin przesiedleńców, oprócz nich gospodarowało na wsi 328 rodzin volksdeutschów (razem 1 004 rodziny). W tym samym czasie we Wrześni 556 rodzin przesiedleńców oraz Niemców z Rzeszy i volksdeutschów pracowało w przedsiębiorstwach i warsztatach rzemieślniczych, najczęściej jako treuhänderzy lub urzędnicy państwa hitlerowskiego. Niemcami z Rzeszy byli trzej burmistrzowie (za wyjątkiem pierwszego, wrześnianina Karla Rauhuta, burmistrz Albert Mesch należał do SA), obaj starostowie (Paul Gutermuth i Herbet Nierentz). Niemcy przejęli wszystkie zakłady i obiekty samorządowe, między innymi Wrzesińską Kolej Powiatową, elektrownię, rzeźnię. Zajmowali wszędzie kluczowe stanowiska, zatrudniając Polaków na stanowiskach najniższych.

  • Ulica Sienkiewicza

Ulica Sienkiewicza (d. Zamkowa) podczas okupacji. Pocztówka ze zbiorów Muzeum Regionalnego, podpis: „Wreschen (Warthegau) Rigaschestrasse” (ulica Ryska, nazwana tak zapewne pod wpływem przybyłych do miasta i powiatu Baltendeutsche z Łotwy)

„Treuhänder” był z ramienia hitlerowskiego państwa, a konkretnie HTO, czyli Głównego Urzędu Powierniczego Wschód lub też Reichslandu (dla rolnictwa), komisarycznym zarządcą (powiernikiem) majątku zabranego dotychczasowemu właścicielowi, Polakowi, który często zostawał jego pracownikiem. Niektórzy treuhänderzy odkupili na własność od hitlerowskiego państwa warsztaty i przedsiębiorstwa, które zrabowało ono Polakom, ale zainteresowanie nimi trwało tak długo, jak długo utrzymywała się koniunktura gospodarcza w Niemczech, i w latach 1943-1944 zdecydowanie spadło. Zdarzały się we Wrześni również powroty po latach, wraz z hitlerowcami, dawnych wrzesińskich Niemców, którzy wyjechali po 1918 roku. I tak na przykład w 1940 roku kierownikiem wrzesińskiej mleczarni został przybyły z Berlina Siegfried Klopsch. Urodził się w 1901 roku w Neviges, ale dzieciństwo i lata młodzieńcze spędził we Wrześni, gdzie jego ojciec Ernst Klopsch był w latach 1902-1919 roku rektorem progimnazjum (prawdopodobnie uczył się, a z pewnością mieszkał w budynku gimnazjum, do Polski odnosił się wrogo, całkowicie negował dorobek wrzesińskiej szkoły mleczarskiej, w 1945 roku wraz z żoną i czworgiem urodzonych w latach 30. dzieci opuścił Wrześnię).

  • dworzec kolejowy

Dworzec kolejowy podczas okupacji hitlerowskiej. Pocztówka ze zbiorów Muzeum Regionalnego

Trudno wymienić tu wszystkich wrzesińskich zarządców; przykładowo podać można, że warsztaty malarskie Szablikowskiego, Sierszuły i Woźniaka przejął Paul Hantschke z Berlina, piekarnię Jankiewicza – Albert Gräser z Bukowiny, piekarnię Bartkowiaka – Albert Klomp, piekarnię Dobierskiego – Paul Mitelstädt. Sklep tytoniowy Kazimiery Burian zajął Theo Grabowski, restaurację Antoniego Jarząbka – Julius Härtlein. Drogerię Zygfryda Wolskiego przejęła pochodząca z Łotwy Ottilie Juschkiewitz, księgarnię Piast – Udo Mandau, Hotel Polski Teofila Świderskiego – Broebaum, Hotel Pod Białym Orłem przejęła Niemka Bentert, przedsiębiorstwo Józefa Łosińskiego – Ewald Mawer. Zakład fotograficzny Franciszka Włosika trafił do Kamilusa Jachnenko, natomiast cukiernię Szwarców zagarnął, nie mający jakichkolwiek związków rodzinnych z właścicielami, Hugo Schwarz – były uczeń, przed wojną sposobiący się w tej firmie do zawodu. Treuhänderem cukrowni został Werner Nobert. Już we wrześniu 1939 roku Niemcy urządzili w sali Hotelu Polskiego stałe kino, a wszelkie inne sale zabawowe przejęte zostały przez niemieckich powierników.

  • Wrzesińska fara

Wrzesińska fara podczas okupacji. Fotografia wykonana w 1943 roku przez Kamilusa Jachnenko, treuhändera zakładu fotograficznego Franciszka Włosika (ze zbiorów autora)

Sytuacja militarna Niemiec na ziemiach polskich znacznie pogorszyła się latem 1944 roku. Bardziej trzeźwi Niemcy, także wrzesińscy – miejscowi i przybysze, zaczęli zdawać sobie sprawę z nieuchronnej klęski wojennej. Część miała ochotę opuścić Wrześnię i powiat już jesienią 1944 roku, jednak zakazywały tego pod groźbą najsurowszych kar hitlerowskie władze okupacyjne. Dopiero styczniowa ofensywa Armii Czerwonej skłoniła Niemców do opuszczenia Wrześni i powiatu. Najzagorzalsi początkowo brali pod uwagę możliwość rychłego powrotu na ziemie, które właśnie tracili. Tempo ofensywy radzieckiej zmusiło ich do opracowania planu, który zakładał, oprócz uprowadzenia części Polaków, zniszczenie wszystkich zapasów, mostów i dróg, ważniejszych stacji kolejowych, urządzeń fabrycznych, elektrowni i istotniejszych budynków. Jednostki radzieckiej 8. Armii walczącej w ramach I frontu białoruskiego, posuwały się jednak tak szybko, że we Wrześni tego planu nie udało się Niemcom zrealizować. Uciekając zdołali jednak zaminować elektrownię i wrzesińską farę, służącą jako magazyn żywności, planowano też wysadzenie mleczarni, a na końcu stacji kolejowej. Zniszczenia miał dokonać pluton saperów po połączeniu się z nim plutonu obarczonego podobnym zadaniem w Strzałkowie. Pluton strzałkowski jednak do Wrześni nie przybył i to uratowało miasto przed zniszczeniami. Niemcy zdążyli wysadzić w powietrze skład amunicji w Podstolicach, co spowodowało pożar, a potem konieczność wycięcia wielu hektarów lasu. W koszarach wrzesińskich stacjonował batalion zapasowy grenadierów, ale w trybie alarmowym został wysłany pod Kępno i w związku z tym pozostało Niemcom bronić miasta tylko resztkami załogi koszar (około 80 ludzi) i organizowanym od jesieni 1944 roku pospolitym ruszeniem, czyli oddziałami volkssturmu w sile jednej kompanii. Grupa volkssturmu dowodzona przez volksdeutscha, kowala z Sędziwojewa Rudolfa Hörskena (urodzonego tam w 1906 roku) obsadziła jednak nie miasto, lecz stacje kolejowe od Słupcy do Nekli.

Duża ewakuacja Niemców rozpoczęła się 19 stycznia. Miasto i powiat opuszczali niemieccy cywile (niektórzy mieszkający tu od pokoleń), potem ostatni hitlerowcy. Według relacji świadków ostatni pociąg dla niemieckich uciekinierów stał na stacji kolejowej we Wrześni jeszcze w niedzielę 21 stycznia około godziny 16.00, kiedy do miasta zbliżały się pierwsze oddziały Armii Czerwonej. W dość symbolicznej obronie na jego terenie zginęło około dziesięciu Niemców, w tym komisarz obrony miasta landrat Herbert Nierentz.

 

Marian Torzewski

Tekst został stworzony w 2011 roku i ukazał się w Przeglądzie Powiatowym nr 94.