Początek roku szkolnego

„Znowu szkoła, trzeba kupić podręczniki, zeszyty i przybory szkolne. Jakieś ubrania, bo moje dziecko musi nadążać za rówieśnikami, którzy są bezlitośni, gdy ktoś odstaje, zwłaszcza jeśli chodzi o wygląd. Te ciężkie torby szkolne z podręcznikami, w których dominują obrazki i które niczego nie uczą. Nauczyciele, którzy wymagają opanowywania bezużytecznych wzorów, reguł, schematów, informacji, którym brakuje wyrozumiałości. Te godziny spędzone przez moje dziecko między murami, gdzie nie ma przestrzeni i świeżego powietrza. Obowiązujące tam regulaminy stanowią obciążającą i przeciążającą rzeczywistość. Szare mury, smutne i wykrzywione złością twarze. Usta wyrzucające z siebie setki, tysiące słów. Brak serca, które poczułoby moje obawy o  dziecko.” Albo...

„Nareszcie moje dziecko wróci do szkoły, gdzie będzie miało zorganizowane, rozwijające zajęcia. Spotka się z rówieśnikami, przyjaciółmi, jak i tymi, którzy darzą go mniejszą sympatią i pomagają wzmacniać psychiczną odporność. Zabierze ze sobą torbę, która jest mu dobrze znana i pasuje do niego. Będzie znów korzystać z ładnie wydanych, kolorowych podręczników, zawierających wiele informacji, zaprezentowanych w sposób zgodny z dzisiejszymi standardami. W tym wszystkim pomogą mu nauczyciele, którzy wiele zrobią dla ucznia nawet za mały uśmiech. Obszerne korytarze szkolne. Ile się na nich dzieje. Te „przypadkowe” spotkania, ukradkowe spojrzenia przepełnione uczuciem i nadzieją. Prawa i obowiązki, które uczą odpowiedzialności, a jednocześnie stanowią wyzwanie dla młodzieńczej kreatywności (a może uda się je ominąć?). Kolorowe ściany, wesołe, sentymentalne, romantyczne, śmieszne gazetki, przygotowywane przy różnych okazjach. Twarze, na których malują się emocje: radość i smutek, złość i miłość, obojętność i zatroskanie, żal i wdzięczność. Emocje czasem trudne do zrozumienia i przyjęcia, ale czymże byłoby życie bez nich. Niczym kuchnia bez przypraw? Dobrze, że są. Wiele słów mądrych i głupich, potrzebnych i zbędnych, rzeczywistych i wydumanych. I wiele serc prawdziwych, bijących, czujących i zatroskanych.”

Punkt widzenia zależy od... No właśnie, co decyduje o tym, jak spostrzegamy świat? Filozofia dostarcza wielu odpowiedzi i można by przytoczyć cały spór pomiędzy tymi, którzy uważają, że nasze widzenie jest wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości, a uznającymi twórczą działalność mózgu w tym względzie. Nie zamierzam jednak zajmować się wyjaśnianiem całego procesu spostrzegania świata, choć warto wziąć go pod uwagę. Chciałabym tylko odnieść się do sposobu widzenia, a szczególnie interpretowania rzeczywistości społecznej. Wiele czynników wpływa na ten proces: temperament, osobowość, doświadczenia życiowe, ale również sytuacja, w której się znajdujemy, obowiązujące normy i nasz do nich stosunek, zachowania innych, a także  orientacja społeczna. Tej ostatniej pragnę poświęcić kilka słów.

Przyjęte nastawienie społeczne warunkuje sposób postrzegania świata, ludzi i ich zachowań. Dla człowieka o orientacji rywalizacyjnej świat stanowi arenę walki. Jego celem życiowym jest bycie zawsze lepszym od innych i górowanie nad nimi. Wiodącym motywem jego działań jest uzyskiwanie przewagi. Otaczających ludzi spostrzega jako bardziej rywalizacyjnych niż on sam, w związku z czym jego dążenia są uzasadnione i usprawiedliwione. Orientacja kooperacyjna natomiast jest źródłem percypowanej różnorodności w świecie, w którym można spotkać zarówno tych chcących powiększać wspólny tort – działać na rzecz wspólnego dobra, szukać kompromisu, jak i kierujących się wyłącznie własnym interesem. Podstawą działania dla osób kooperacyjnych jest współpraca zmierzająca do sukcesu. Ważny jest cel, wypracowywane dobro. Od jego wielkości bowiem zależą udziały poszczególnych osób, w tym również własne.

Jeśli w firmie zatrudnieni są ekonomiści, prawnicy, informatycy i każdy jest dobry w swojej dziedzinie, to ścisła i rzetelna współpraca przyniesie sukces i zyski dla wszystkich. Jednak gdy celem poszczególnych fachowców będzie zdobycie przewagi nad innymi i pokazanie wyłącznie własnego kunsztu, a zabraknie działań kooperacyjnych, firma padnie i ostatecznie nikt nie zyska.

Murarz domy buduje, Krawiec szyje ubrania, Ale gdzieżby co uszył, Gdyby nie miał mieszkania? O konieczności współpracy wiedział Julian Tuwim. Mam nadzieję, że nikogo nie trzeba przekonywać do tego, że w szkole najbardziej efektywną i pożądaną jest postawa kooperacyjna. I do takiej postawy przekonuję wszystkich: nauczycieli, rodziców i uczniów. Zachęcam do realnego spojrzenia na instytucję, jaką jest szkoła. No, może do realizmu lekko przesuniętego w stronę optymizmu. Podobno to orientacja najkorzystniejsza, sprzyjająca zarówno dobrostanowi psychicznemu, jak i właściwym decyzjom. Również tym dotyczącym postawy wobec szkoły. Zachęcam do współpracy, ponieważ (przytoczę tu słowa mojej koleżanki, które – choć mogą brzmieć jak banał – u mnie zmieniły sposób patrzenia na szkolną rzeczywistość) nauczyciele i uczniowie, a ja dodam jeszcze rodzice, stanowią jedną społeczność. Społeczność, w której te trzy grupy powinny kooperować dla osiągnięcia wspólnego celu. Chodzi nam przecież o rozwój naszych dzieci.


Karolina Żak