Wrzesińscy Niemcy w pierwszych dniach września 1939 r. Dywersja i egzekucje - cz. 3

2011-02-04

Wieś Sobiesiernie istnieje co najmniej od połowy XIV wieku (pierwsza wzmianka w 1350 roku). Przez stulecia należała do powiatu gnieźnieńskiego, dopiero zmiany granic powiatów dokonane przez zaborcze władze pruskie w 1887 roku spowodowały przyłączenie Sobiesierni do powiatu wrzesińskiego.

Niemcy pojawili się we wsi w roku 1890 jako osadnicy Komisji Kolonizacyjnej. Grupa niemieckich „bauerów” przybyła do Sobiesierni z Westfalii w zachodnich Niemczech, najpewniej z okolic miasta Tecklenburg i dlatego miejsce swojego osiedlenia nazwali Neu-Teklenburg, czyli Nowy Tecklenburg. Dziś 9-tysięczne miasto Tecklenburg leży w zachodnioniemieckim landzie Nordrhein-Westfalen (Północna Nadrenia-Westfalia). Przed 1939 rokiem osadnicy niemieccy gospodarowali w Sobiesierniach na 25 z 32 gospodarstw.

  • Cmentarz ewangelicki w Sobiesierniach. Dziś pozostała tylko kępa drzew i krzewów

Cmentarz ewangelicki w Sobiesierniach. Dziś pozostała tylko kępa drzew i krzewów

Tekst o wydarzeniach w Sobiesierniach opublikowany już wcześniej na łamach „Przeglądu Powiatowego” opierał się na dwóch źródłach niemieckich: opisie egzekucji przekazanym przez Christiana Wegenera, pastora dwóch gmin ewangelickich – we Wrześni  i w Węgierkach (opisie dość ogólnym, bez nazwisk, opartym na relacji jednego z rozstrzelanych Niemców, który się uratował, bez jej cytowania i bez podania jego nazwiska) oraz na liście sporządzonej przez wrzesińskiego Niemca Reinholda Fiedlera (podał tylko nazwiska ofiar czasami z krótkim komentarzem). Dziś, ponad 70 lat od tamtych wydarzeń praktycznie niemożliwe jest dotarcie do ich bezpośrednich polskich świadków, nieznane są także ich relacje pisemne. Żyją mieszkańcy Sobiesierni i najbliższych wsi, którzy otrzymali przekaz o przebiegu wydarzeń od starszego od siebie pokolenia. Znają miejsce egzekucji (w pobliżu Grünhof – Grzybowo Chrzanowice), domy, w których mieszkali w Sobiesierniach Niemcy (na niektórych widać jeszcze ślady „niemieckości”), pamiętają ich nazwiska. Tamte wydarzenia nadal obecne są w ich pamięci i dlatego warto je przedstawić bliżej, na tyle, na ile to dziś możliwe w świetle dostępnych źródeł innych niż już wymienione.

  • Jeden z nielicznych śladów grobów

Jeden z nielicznych śladów grobów

Niemieckie opracowanie, dostępne w internecie, a zatytułowane Völkermord an Deutschen in Polen (Ludobójstwo Niemców w Polsce) jest nieobiektywne. Już sam tytuł wskazuje, jaki jest jego cel – ukazanie rzekomych zbrodni, jakich dokonali Polacy na Niemcach we wrześniu 1939 roku. Jeszcze bardziej stronnicza i antypolska jest jego treść. Nie miejsce tu, aby weryfikować fakty podawane w opracowaniu. Wystarczy stwierdzić, że „zapomina się” w nim, kto we wrześniu 1939 roku był agresorem, a kto się przed brutalną agresją bronił.

Egzekucji w Sobiesierniu dokonali żołnierze Obrony Narodowej, która była terytorialną formacją wojskową powołaną w II Rzeczypospolitej w 1937 roku. Zorganizowano ją w systemie brygad i półbrygad podporządkowanych dowództwom okręgowym korpusów (DOK). Po ogłoszeniu w 1939 roku mobilizacji brygady podlegały konkretnym armiom Wojska Polskiego. Poznańska Brygada Obrony Narodowej, składająca się z ośmiu batalionów, podporządkowana była DOK nr VII, a po mobilizacji 58. pułkowi piechoty w Poznaniu, przynależącym do 14. Dywizji Piechoty Armii Poznań. Jednym z tych ośmiu batalionów był Batalion Obrony Narodowej Poznań II, sformowany z poborowych powiatu poznańskiego. Jego dowódcą był kpt. rez. Antoni Cichoń, batalionowym lekarzem por. rez. dr n. med. Władysław Antkowiak. Urodzony w 1894 roku kpt. Cichoń był uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, za którą dwukrotnie odznaczony został Krzyżem Walecznych. Umundurowanie żołnierzy ON odpowiadało umundurowaniu wojsk regularnych (z małymi zmianami). Na co dzień, a nawet na ćwiczeniach żołnierze ON ubrani byli po cywilnemu. Mundury przechowywali w miejscach zamieszkania, a broń i pozostałe elementy wyposażenia na najbliższym posterunku Policji Państwowej bądź w najbliższej jednostce wojskowej. Oddziały ON po odejściu na wschód oddziałów wojska liniowego, co w Wielkopolsce nastąpiło już w pierwszych dniach września 1939 roku, oraz po odejściu władz cywilnych i policyjnych wykonywały czynności porządkowe i policyjne, w tym walkę z dywersją. Batalion ON Poznań II opuścił Poznań 2 września. Przemieszczając się na wschód, 5 września został zbombardowany przez lotnictwo niemieckie, prawdopodobnie niezbyt daleko od Wrześni. O naprowadzenie samolotów na polskie pozycje podejrzewano okolicznych Niemców (volksdeutschów). Tego samego dnia, 5 września przed południem lotnictwo hitlerowskie po raz trzeci bombardowało dworzec kolejowy i cukrownię we Wrześni. Po południu do Sobiesierni weszli od północy żołnierze 2. kompanii „Swarzędz” II Batalionu ON. Dowódcą kompanii był ppor. rez. Klemens Kitka. Polscy mieszkańcy wsi wskazali rodziny niemieckie, których członkowie machali tego dnia do powracających z bombardowania samolotów płachtą umieszczoną na drągu. Polscy żołnierze uznali to za wrogie akty dywersji i dokonali egzekucji 15 Niemców.

Już po opanowaniu Polski, równo miesiąc po egzekucji, 5 października 1939 roku hitlerowcy rozpoczęli śledztwo w tej sprawie. W jego trakcie swoje zeznania złożył niemiecki świadek, mieszkaniec Sobiesierni, który tę egzekucję przeżył. Był on wówczas leczony w klinice we Wrocławiu. Zmarł 9 lutego 1940 roku, prawdopodobnie w wyniku odniesionych ran. To ten sam Niemiec, o którym mówi pastor Wegener, nie wymieniając jego nazwiska. Był nim Karl Schmidt, mąż Herty Schmidt z d. Grawunder (która w momencie śmierci w egzekucji była w piątym miesiącu ciąży). Opis egzekucji przekazany przez Schmidta, drastyczny w szczegółach i emocjonalny, nie będzie tutaj przytaczany. Jednak to ten opis stał się podstawą oskarżenia przez władze okupacyjne polskich wykonawców egzekucji o mord dokonany na Niemcach.

II Batalion ON wziął później udział w bitwie nad Bzurą. Nie udało mu się przebić do Warszawy i 17 września większość jego żołnierzy dostała się do niewoli niemieckiej. Kapitan Antoni Cichoń i prawdopodobnie inni oficerowie zostali osadzeni w Oflagu II B Arnswalde (dziś Choszczno na Pomorzu). Niemcy nie wiedzieli wówczas o ich udziale w egzekucji w podwrzesińskiej wsi. Ustalili to w wyniku wspomnianego wyżej śledztwa, które doprowadziło do trwającego cztery dni procesu przed II Izbą Cywilną Sądu Specjalnego w Poznaniu (zeznawali także polscy świadkowie). Stawianie polskich oficerów, zwolnionych przedtem celowo z oflagu, przed sądem cywilnym było niezgodne także z prawem międzynarodowym. Proces zakończył się 24 stycznia 1941 roku wyrokami śmierci na kpt. Cichonia, dr. Antkowiaka, ppor. Kitkę i 11 żołnierzy, trzech żołnierzy skazano na kary więzienia, pięciu uniewinniono. Kapitan Antoni Cichoń został zgilotynowany 14 października 1941 roku w więzieniu przy ulicy Młyńskiej w Poznaniu, podobnie jak dr Władysław Antkowiak (być może nawet tego samego dnia).

Egzekucja w Sobiesierniach była w powiecie wrzesińskim wyjątkowa ze względu na fakt, że straciło w niej życie dziewięć kobiet. W żadnej innej egzekucji nie zginęła kobieta. Być może stało się tak dlatego, że żołnierze zabrali na rozstrzelanie wszystkich domowników ze wskazanych przez polskich mieszkańców wsi domów, a z różnych powodów nie było w nich mężczyzn.

 

Marian Torzewski

Tekst został stworzony w 2011 roku i ukazał się w Przeglądzie Powiatowym nr 91.