Oparzenie
Każdy z nas chociaż raz w życiu musiał się poparzyć. Wystarczy chwila nieuwagi podczas prasowania, pieczenia czy grillowania i termiczne oparzenie gotowe. Rzadziej zdarzają się poparzenia elektryczne lub chemiczne. Jak powinniśmy reagować w przypadku każdego z nich?
Przede wszystkim oceniamy stopień oparzenia. Pierwszy charakteryzuje się zaczerwienieniem skóry, w drugim dodatkowo pojawiają pęcherze z płynem surowiczym, natomiast w trzecim, najpoważniejszym, powstają rany krwotoczne. Poparzoną skórę w pierwszym lub drugim stopniu należy schładzać chłodną, ale nie zimną wodą przez około 30 minut.
Strumieniem wody polewamy miejsce powyżej poparzenia tak, aby samoistnie spływała ona po całej ranie. Nie lejemy wody bezpośrednio na ranę – może to wywołać szok lub nawet wstrząs. W przypadku poparzenia trzeciego stopnia używamy mokrego opatrunku lub specjalnego hydrożelu stosowanego przy oparzeniach. Kładziemy go na ranę i owijamy dookoła bandażem. Robimy to delikatnie – osoba poparzona jest bardzo wrażliwa na dotyk. Chorego powinniśmy zawieźć do szpitala, najlepiej specjalizującego się w oparzeniach.
W razie oparzenia chemicznego należy od razu wezwać pogotowie – fachowej pomocy udzielić może tylko osoba dobrze orientująca się, jakie środki neutralizują działanie różnych typów żrących kwasów i zasad. Poparzenie elektryczne często powoduje zatrzymanie krążenia wywołane zaburzeniami elektrycznymi w pracy serca. Najpierw musimy się upewnić, że dopływ prądu został odcięty. Następnie sprawdzamy, czy serce pracuje normalnie. Jeśli nie wyczuwamy tętna należy natychmiast rozpocząć resuscytację. Nie polewamy wodą poszkodowanego, która doskonale przewodzi prąd – możemy spowodować jeszcze większe obrażenia. Przy poparzeniu chemicznym i elektrycznym trzeciego stopnia powinniśmy zabezpieczyć ranę przed krwotokiem – położyć gazę i owinąć ją bandażem.
Małe dzieci mają delikatniejszą, bardziej wrażliwą na oparzenia skórę. Pamiętajmy
– poparzone dziecko trzeba jak najszybciej zawieźć do szpitala (najlepiej na oddział oparzeniowy). Liczy się każda minuta – w ten sposób możemy uchronić je przed szpecącymi bliznami i przeszczepem.
Krzysztof Robaszkiewicz