Spacerując w piękne, październikowe przedpołudnie po Grabowie Królewskim nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tak właśnie powinna wyglądać opiewana przez Mistrza Jana wieś spokojna, wieś wesoła – zadbane obejścia, wygrzewające się w słońcu koty, spacerujące beztrosko matki z dziećmi. I wszechobecne figury świętych – przy drodze, w ogródkach, parku, w niszach budynków, przed kościołem.

Jak starosta to tylko z Grabowa

Osadnictwo na terenach dzisiejszego Grabowa sięga niepamiętnych czasów. Ale niewiele się z tamtego przedhistorycznego okresu zachowało pamiątek, zatem skoczymy od razu do wieków średnich, kiedy to królowa Jadwiga dodała do nazwy miejscowości przydomek Królewskie. Miała ku temu wiele powodów, bowiem Grabowo, jako należące do starostwa pyzdrskiego, od zawsze było własnością polskich królów. O jego znaczeniu może świadczyć liczba pochodzących stąd starostów. Pierwszy z nich to Przybysław z Grabowa, podstoli kaliski, który na swój urząd wstąpił w Roku Pańskim 1393. A dalej aż do wieku XVIII urodzili się tu: Piotr (1471), Stanisław Gorazdowski (1571), Mikołaj Lasota Zaborowski i Jan Iwiński w wieku XVI, czy Wojciech Radoliński i Franciszek Radoliński, którzy swe godności otrzymali w stuleciu XVIII.

  • Kościół w Grabowie Królewskim

Kościół w Grabowie Królewskim

Po okresie władania królewskiego przyszły rozbiory i tutejsze ziemie dostały się pod pruskie panowanie, uosabiane w Grabowie przez majora von Grawert, który za sumę 15 400 talarów kupił spuściznę po polskich monarchach. Później wieś przechodzi raz w ręce polskie, to znów niemieckie, by ostatecznie w roku 1921 stać się własnością podhalańskiego szlachcica – Witolda Saryusza Wilkoszewskiego. Charakterystyczne jest dla tego okresu, że pod polskim panowaniem wieś zyskiwała właścicieli nietuzinkowych, o których pamięć nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności zaginęła w dziejowej zawierusze.

Dwie Jadwigi

Niezwykłym też musiał być ostatni niemiecki właściciel, który przy sprzedaży Grabowa Wilkoszewskiemu spuścił nieco z ceny, ale w zamian zażądał, by ten za zaoszczędzone pieniądze postawił nowy kościół. I tak to powstała w roku 1925 stojąca do dziś dnia neobarokowa świątynia, zbudowana na planie krzyża, niczym rzymskie bazyliki. Zastąpiła ona drewniany kościół ufundowany około 1450 r. przez Jadwigę. Wyjątkowo znamy tu pierwszego proboszcza, którym był niejaki ksiądz Maciej, osadzony na probostwie przez samego Jagiełłę.

Patronką obecnego kościoła jest inna słynna Jadwiga, śląska księżniczka, żona Henryka Brodatego, kanonizowana w 1267 roku i przez wieki czczona jako patronka Polski i Śląska.

Niecodzienne okoliczności powstania kościoła miały zapewne wpływ na jego historię. Już sam sposób budowania może przyprawić o zdumienie, oto nowa bryła powstaje nad starym kościołem, który przez okres budowy wciąż działa i dopiero gdy nowy już pochłonął go w całości, został rozebrany, a nabożeństwa przeniesiono do obecnej budowli. Wyjątkowa jest to świątynia i dlatego, że podczas czarnych lat hitlerowskiej okupacji jako jedyna w okolicy działała legalnie i otwarcie. Czas ten to setki chrztów, małżeństw i pogrzebów. Dziś kościół przyciąga swą imponująca bryłą, pięknymi witrażami i urokliwymi malowidłami. A wszystko to zawdzięcza artystycznej duszy swego fundatora.

Wynalazca i artysta

Próżno by dziś szukać w Grabowie śladów po rodzinie Łaszczyńskich, władających Grabowem przez niemal połowę XIX stulecia. Około 1840 roku kupił posiadłość senior rodu, Stanisław, powstaniec listopadowy, oficer grenadierów i sybirak. Tutaj na świat przyszli jego synowie – Stanisław i Bolesław. Starszy z nich, Stanisław, poszedł w ślady ojca i przyłączył się do Powstania Styczniowego, ale historia zapamięta go jako tego, który pierwszy wprowadził do Polski termin zootechnika, nawożenie solami potasowymi, silosowanie pasz, kontrole mleczności krów i chów stajenny. Również jego dzieci urodziły się w Grabowie, choć na starość sprzedał wieś i przeniósł się pod Kalisz. Najstarszy syn pioniera nowoczesnego rolnictwa, Stanisław Ignacy, ukochał sobie chemię, dorobił się na wydobyciu miedzi, a że rząd moskiewski robił mu trudności w dostępie do dynamitu, wynalazł własny środek wybuchowy, miedziankit, który szybko się rozpowszechnił w kopalniach polskich, rosyjskich, japońskich, a nawet amerykańskich i południowoamerykańskich. Kto wie, czy gdyby czas dla Polaków był wówczas łagodniejszy, nie przyznawano by dziś nagrody Łaszczyńskiego zamiast nagrody Nobla... Stanisław Ignacy był także pisarzem i kolejnym w rodzinie czynnym patriotą, co stało się bezpośrednią przyczyną jego śmierci. 5 września 1939 roku pośpieszył z pomocą prowadzonej na śmierć kobiecie i zginął od kuli niemieckiego żołdaka.

  • Grabowska Madonna

Grabowska Madonna

Bezpośrednim piętnem odcisnęła się na wyglądzie Grabowa działalność jej ostatniego właściciela, Witolda Wilkoszewskiego. Ten nietuzinkowy mąż nie tylko wybudował cieszącą oko świątynię, ale za cel obrał sobie upiększenie całej wsi. Ze swojej posiadłości chciał uczynić mały Wersal. I zaludniły się budowle i parki figurami świętych, rolników i amorków. To do dziś wizytówka miejscowości, bo mimo, iż dwór dawno legł w gruzach, a park zarósł i zatracił swój charakter ogrodu francuskiego, to betonowe i gipsowe figury przetrwały, chroniąc w swych bryłach resztki dawnego piękna i pamięć o włodarzu z duszą artysty.

Dzisiejsi grabowianie muszą lubić swoje figury, bo w przyblokowym, popegeerowskim ogródku zobaczyć można św. Teresę, a przy drodze wjazdowej imponująca grupę przedstawiającą Marię, i św. Jana pod krzyżem z umierającym Chrystusem. Chciałoby się, żeby każda wieś witała podróżnych podobnymi obrazkami, gdzie nawet bloki, spuścizna po czasach kolektywizacji, zdają się harmonijnie komponować z tradycyjnymi wiejskimi budowlami i piękną, wielkopolską przyrodą.

Piotr Michalak